Meksyk, Gwatemala, Belize
Miałem jedynie dwa tygodnie na to, żeby dolecieć za ocean i
przejechać rowerem około 1 tyś km odwiedzając 3 kraje i
kilka miejsc z listy najciekawszych na kontynencie
Amerykańskim. Zdecydowanie zbyt krótko by zrobić to dobrze,
bez pośpiechu. W praktyce przemknąłem jedynie przez miejsca,
w których planowałem się zatrzymać. Zabrakło rozmów przy
coli i ciasteczkach w lokalnych sklepikach. Budziłem się
wcześnie rano by wsiąść na rower i rozpocząć kolejną część
trasy korzystając z porannego chłodu - i tak mijał czas aż
do godziny 18, kiedy robiło się ciemno.
Jestem bardzo zadowolony z tego, że udało mi się zobaczyć
Tikal czy Uxmal. Gdybym jednak teraz zabierał rower na
2-tygodniową podróż, zdecydowanie rozważałbym podróż jedynie
po Gwatemali, jako miejscu najbardziej przyjaznemu podróży
rowerowej. Belize nie potrafiło mnie zachwycić - choć będąc
sprawiedliwym muszę zauważyć, że byłem tam jedynie przez dwa
i pół dnia. Po ponownym wjechaniu do Meksyku z Belize droga
zrobiła się szeroka i prosta, w żaden sposób nie zahaczając
przez lokalne miasteczka. To uczyniło podróż dosyć monotonną
i podróżowanie w tamtych rejonach rowerem trochę straciło
swój smak. Dlatego spędzenie większej części czasu w
Gwatemali umożliwiłoby mi bliższe kontakty z ludźmi i
znalezienie większej części lokalnego folkloru, którego
trochę w całej wycieczce mi zabrakło.Lektura informacji
praktycznych poniżej powinna być postrzegana przez pryzmat
bardzo krótkiego czasu mojej podróży.
1. Klimat i kiedy jechać
Moja podróż przebiegała w drugiej połowie marca.
Temperatury były bardzo wysokie a słońce prażyło
niemiłosiernie. Pomimo stosowania ogromnych ilości kremu
przeciwsłonecznego dostałem lekkich poparzeń skóry i
musiałem kupić w aptece odpowiedni krem. W drugim tygodniu
podróży zacząłem nosić długą koszulę żeby ochronić ręce
przed oparzeniami. Jazda w godzinach 12-15 była bardzo
trudna. Temperatura była podstawą kwestią całej wycieczki -
nie miałem takich problemów w Indochinach na
Madagaskarze czy w Maroko.
W drugim tygodniu podróży dosyć regularnie po południu
rozpoczęły się opady deszczu, co trochę złagodziło klimat.
2. Przewodniki
Korzystałem ze starego przewodnika po Meksyku
wydawnictwa Lonely Planet. Kupiłem go dosyć tanio i dlatego
nie płakałem odrywając część odpowiadającą o Jukatanie -
cały przewodnik jest dosyć gruby a ja potrzebowałem jedynie
jego wycinka.
Lonely Planet wydało również przewodnik "Yucatan" ale jego
ostatnia wersja była wydana kilka lat temu i uznałem, że nie
warto go kupować. Widziałem też kompilację "Gwatemala,
Belize, Yucatan", ale wcześniej ściągnąłem ze strony LP
pliki w formacie pdf zawierające praktyczne informacje na
temat Gwatemali i Belize i uznałem, że nie potrzebuję
osobnego przewodnika.
3.. Bezpieczeństwo.
Ogólnie rzecz ujmując jest bezpiecznie, przy czym uwaga
ta nie tyczy Belize, gdzie kultura jazdy jest bardzo niska a
droga wąska. Rozważałem tam nawet możliwość skorzystania z
autobusu.
Wszędzie spotykałem się z ogólną życzliwością mieszkańców,
choć w Belize wielu z nich wydawało się być mało
komunikatywnymi. Największym niebezpieczeństwem wydawała się
być temperatura i słońce.
Wielokrotnie słyszałem sugestie, że Mexico City i Belize
City są dużo mniej bezpieczne niż ogólnie kraje, w których
się znajdują.
4. Ludzie
Są bardzo życzliwi, choć uznają pewną prywatność. W Azji
dzieciaki podchodzą do roweru, pukają w licznik, dotykają
opon i sakw. Tutaj turysta na rowerze nie jest aż takim
wydarzeniem, ale zawsze może liczyć na uśmiech tubylców.
Spodziewałem się większego kolorytu kulturowego
eksponowanego ubraniami, ale w rejonach, przez które
podróżowałem ludzie ubierali się dosyć tradycyjnie.
Belize jest oddzielnym tematem - tamtejsi mieszkańcy wydają
się wiecznie chodzić na haju, mówiący niewyraźnie, bez ładu
i składu. Pracownicy urzędu imigracyjnego wbijający turyście
na rowerze wizę tranzytową ważną 1.5 dnia wydają się być
kompletnymi idiotami. Pomimo tego, że Belize jest
angielskojęzyczne w kilku sklepach prowadzonych przez
Chińczyków nie udało mi się skutecznie porozumieć (na
przykład pytając o drogę).
5. Zdrowie.
Zalecane są standardowe szczepienia na żółtaczkę, ale żadne szczepienia nie są oficjalnie wymagane. Po szczegóły odsyłam na stronę MSZ (www.msz.gov.pl). Na miejscu piłem wodę butelkowaną i zachowywałem zdrowy rozsądek przy wyborze menu, ale nigdy lokalna kuchnia mi nie zaszkodziła. Uwielbiałem
naturalny sok pomarańczowy - tani i popularny w sklepach.
Największym problemem na miejscu były promienie słoneczne.
6. Transport
Do przelotu lotniczego nie miałem tym razem szczęścia.
Jestem niezadowolony z AeroMexico - linia, której samolot z
Barcelony do Mexico City spóźnił się półtorej godziny nie
poczuwała się do pomocy w organizacji hotelu (spóźniłem się
na następny lot). Podczas powrotu do Europy AeroMexico
zgubiło mój bagaż i dostałem go po dwóch dniach.
Doleciałem na czas tylko dzięki własnemu uporowi, bo
loty AeroMexico znowu były spóźnione i musiałem się wykłócać
o bilety i trasę zastępczą.
Nie polecam linii AeroMexico
Na miejscu jeździłem rowerem i skorzystałem dwa razy z
transportu autobusowego. Było ok.
7. Koszta
W przeciągu dwóch tygodni wydałem około 1200$ na przeloty
oraz około 800$ na miejscu. Koszty hotelu wahają się od 10
do 30$ za pokój. Pole namiotowe kosztuje około 5$ za osobę z
namiotem. Za dobry obiad zapłaci się 10$. Wejście do ruin
kosztuje od 5$ (Palenque, Coba, Tulum) do 20$(Tikal).
Najtańsza jest Gwatemala, choć różnice w cenach nie są
wysokie.
7. Dla rowerzystów
a) W zasadzie wszędzie poza miastem można znaleźć
miejsca do spania, ale warto jest wcześniej poszukać
właściciela gruntu i poprosić o pozwolenie na nocleg.
b) Do poruszania się po tamtejszych drogach polecam rower trekkingowy,
choć 60km odcinek kamiennej drogi w Gwatemali przy granicy z
Meksykiem był bardzo nieprzyjemny.
c) Należy zapatrywać się w pitną wodę na odległości rzędu 20-30 km.
8. Polecane miejsca
a) Ruiny Tikal w Gwatemali są zdecydowanym faworytem
wycieczki. Wszystkie ruiny, wliczając Palenque czy Coba
warto jest zwiedzać wczesnym rankiem i późnym popołudniem.
Na zwiedzanie warto zarezerwować kilka godzin. Na Tikal
warto jest zarezerwować cały dzień.
Ze wszystkich ruin najmniej podobało mi się w Tulum.
Wyjątkowo podobało mi się w Uxmal. Warto było się wybrać na
widowisko "światło i dźwięk", choć jego twórcom
zasugerowałbym użycie większej ilości muzyki i ograniczenie
hiszpańskiej narreacji.
c) Bardzo podobała mi się Laguna Bacalar w Meksyku.
d) Na Jukatanie istnieje sporo miejsc zwanych Cenote - są to
naturalne zbiorniki z czystej wody - coś w rodzaju otwartej
jaskini. Warto jest takie cenote odwiedzić i spróbować tam
popływać.
e) Miasteczko Floret na wyspie po drodze do Tikal wydawało
się być swego rodzaju turystyczną oazą spokoju.
Życzę Wam powodzenia na trasie
Leszek Andzel |