Nie daj się zastrzelić...
"Z zasady nie pozwalamy rowerzystom tędy przejeżdzać, ale tym razem - trochę dla żartu - dla Ciebie zrobimy wyjątek. Jedź prosto, nie zatrzymuj się i nie schodź z drogi, bo dookoła wszędzie miny. Dojedź jak najszybciej i nie daj się zastrzelić."
Na ostatnim punkcie kontrolnym przed granicą izraelsko-jordańską kierowcy taksówek robili zakłady, czy żołnierze pozwolą mi jechać dalej. Kilkukilometrowy odcinek da się przejechać dokładnie sprawdzonym samochodem, ale dla rowerzystów i pieszych droga jest zamknięta. Czekałem spokojnie - dwa dni wcześniej przejechałem już to miejsce gdy jechałem do Jerozolimy. Kiedy izraelski żołnierz prosił o szczególną uwagę zauważyłem lekki uśmiech na jego twarzy. Mimo wszystko nie były to puste słowa - na krótkim odcinku pomiędzy punktem granicznym a Jerozolimą znalazłem wcześniej kilka niewypałów (zardzewiałych pocisków karabinowych).
Cała wycieczka upłynęła pod znakiem policyjnych kontroli - zarówno w Izraeelu, jak i w Jordanii i Egipcie. Mimo to (a może: "dzięki temu") we wszystkich tych krajach czułem się wyjątkowo bezpiecznie. Jordania zaskoczyła mnie swoją życzliwością a Beduini pobili rekordy gościnności. Petra pozostanie w mojej pamięci na długi czas wpisując się na listę miejsc do zobaczenia po raz drugi. Znów spoglądałem na gwiazdy świecące nad pustynią - tym razem Wadi Rum - jedną z najpiękniejszych pustyń na świecie. Może kiedyś wrócę do wioski Abu Gallum na lagunie pełnej raf koralowych - zaproszenie na herbatę u Beduinów pozostaje wciąż otwarte.
Miło było na swojej drodze słyszeć wyjątkowe słowa - gorące, szczere, płynące ze szczerego serca. Słowa, które zapamiętam na długi czas.
"Welcome to Jordan"
Szczególne podziękowania dla Krzysztofa Rozmusa za sugestie tyczące trasy.
.:. 21 dni podróży
.:. wypitych kilkadziesiat litrów herbaty
.:. przejechane rowerem około 1000 km
.:. trasa rowerowa z Amanu do Safagi, a następnie lokalnymi środkami do Luxoru i Kairu
|